Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale nie miałam pomysłu na posty. Wiecie z okazji tego, że są ferie, postaram pisać się codziennie yuppy! Więc piszcie w komentarzach, czy podoba Wam się ten pomysł, który teraz Wam przedstawię. Więc wymyśliłam, że wstawię Wam moje jakże interesujące, piękne i barwne (żart) opowiadania i wypracowania :D
Dobra to dzisiejsze jest, o moim śnie (który nie miał miejsca, bo nie wiedziałam, o czym napisać), który miał (niby) miejsce w Azji, w ogrodzi japońskim. Oto on:
W zeszłym roku byłam z rodzicami na wycieczce w Parku Szczytnickim, gdzie znajduje się jedyny we Wrocławiu Ogród Japoński. Przewodnik, który nas oprowadzał w interesujący sposób opowiadał o historii ogrodu, ciekawej roślinności oraz kulturze Japonii. Ogród został założony w 1913 roku, uległ znacznym zniszczeniom podczas II wojny światowej. Ogród Japoński, jaki możemy podziwiać w dzisiejszym kształcie powstał po 1994 roku.
Według głównych założeń, tradycyjny ogród japoński ma naśladować przyrodę i jednocześnie musi być harmonijny, prosty i elegancki.
Po tej wycieczce miałam piękny sen. Śniło mi się, że w niewiadomy dla mnie sposób znalazłam się w Japonii. Mogłam podziwiać, dotykać i wąchać niesamowite rośliny w prawdziwym Ogrodzie Japońskim. Dominował tam kolor zielony i jego różne odcienie. Było tam kilka małych pagórków, trzy stawki i gdzieniegdzie rozsypany jasny żwirek oraz kamienne latarnie i ścieżki. Kwiaty posadzone były pojedynczo, choć zdarzały się małe „grupki”. Były to: azalie japońskie, tawuły japońskie klony palmowe, magnolie i peonie oraz wiśnie. Były też drzewa: śliwy japońskie, pigwowce, grójeczniki japońskie, brzoskwinie, bambusy, grusze azjatyckie oraz wiele innych. Na środku całego ogrodu znajdowała się piękna, buddyjska świątynia. Po ogrodzie przechadzali się również Japończycy, niektórzy ubrani w kolorowe kimona. Czułam się tam jak w raju. Wszystko razem połączone w jedną całość wyglądało pięknie i idealnie.
Niestety wraz z obudzeniem się cały czar prysł. Byłam w swoim pokoju. Pomyślałam, że nie ma to jak rzeczywistość: zadania domowe, ćwiczenie na pianinie i wynoszenie śmieci. Od tamtej pory już wiem, że w przyszłości pojadę do Kraju Kwitnącej Wiśni i jest to jedno z moich marzeń.
A to trochę ogrodów :D
No to tyle, może jeszcze wpadnę :D
PS: Mam nowego bloga wraz z kuzynką, wchodźcie, choć to dopiero początki
www.poisonous-blog.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz